W Środę Popielcową (05 marca) Msze św. z obrzędem posypania głów popiołem będą sprawowane o godz.: 7:00; 9:00; 16:30; 18:00.
Środa
Popielcowa rozpoczyna okres Wielkiego Postu – czas rozważania Tajemnicy
Męki i Śmierci Chrystusa. W tym dniu wierni przyjmują na swoje głowy
popiół – znak podjęcia wielkopostnej pokuty i nawrócenia. Pan Bóg
przypomina o tym przez proroka Joela: „Nawróćcie się do Mnie całym swym
sercem, przez post i płacz, i lament. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a
nie szaty! Nawróćcie się do Pana Boga waszego! On bowiem jest łaskawy,
miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje się na
widok niedoli” (Jl 2, 12-13). Tekst ten mówi nie tylko o potrzebie
nawrócenia i pokuty, ale także o niezmierzonym miłosierdziu Boga i Jego
gotowości do przebaczenia. Pełne ufności zwrócenie się ku Bogu, który
kocha grzesznika, jest już odwróceniem się od zła, a na pewno jest
początkiem nawrócenia.
Obecny obrzęd poświęcenia i nałożenia na głowę popiołu w Środę
Popielcową łączy dwie różne tradycje istniejące w pierwszych wiekach
chrześcijaństwa.
Czym jest gest posypania głów popiołem? Niech w poszukiwaniu odpowiedzi pomoże nam artykuł zaczerpnięty z tygodnika „Niedziela”.
Od najdawniejszych czasów praktykowany był w Kościele zwyczaj
nakładania na publicznych grzeszników pokuty. Od VII wieku miał on
miejsce w środę poprzedzającą pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Za
ciężkie grzechy, zwłaszcza publiczne, jak odstępstwo od wiary, świadome
zabójstwo, złamanie przysięgi małżeńskiej (cudzołóstwo), obowiązywała
publiczna pokuta. Pokutnicy zbierali się w świątyni, oskarżali się wobec
zebranych ze swoich win, przywdziewali włosiennice, a kapłani
posypywali ich głowy popiołem. Po odmówieniu odpowiednich modlitw biskup
(lub w jego imieniu kapłan) mówił do nich: „Oto wypędzamy was teraz z
obrębu kościoła z powodu grzechów i zbrodni waszych” i wyprowadzał ich
ze świątyni. To wyprowadzenie pokutników poza mury świątyni miało być
ostrzeżeniem dla pozostałych wiernych i podkreślało prawdę, że grzech
ciężki nie tylko obraża Boga, ale wyklucza ze społeczności Kościoła.
Uroczyste pojednanie pokutników z Bogiem i Kościołem następowało w
godzinach porannych w czasie Mszy św. w Wielki Czwartek.
Od X wieku praktyka pokuty publicznej zaczyna powoli zanikać. W
liturgii pozostał po niej tylko obrzęd posypania głów popiołem. Papież
Urban II (+1099) polecił nakładać popiół na głowę wszystkich wiernych,
aby przypomnieć im o kruchości życia ludzkiego, przemijaniu, potrzebie
pokuty i nawrócenia.
Przy posypywaniu głów popiołem kapłan może używać zamiennie jednej z
dwóch formuł. Pierwsza, dawna, ale wciąż jeszcze używana, wzięta jest z
Księgi Rodzaju i brzmi: „Pamiętaj człowieku, że prochem jesteś i w proch
się obrócisz” (Rdz 3, 19).
Druga formuła, nowa, ma wyraźnie aspekt duszpasterski. Została
wypowiedziana przez samego Jezusa Chrystusa: „Nawracajcie się i wierzcie
w Ewangelię” (Mk 1, 15). Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale żeby się
nawrócił i żył (por. Ez 33, 11). Nawrócić się – znaczy wyrzucić grzech z
myśli i z serca i wrócić do Boga. Oznacza to również stałą pamięć, że
Bóg zawsze jest gotowy przebaczyć, bo jest bogaty w miłosierdzie. W
akcie przebaczenia objawia się najpełniej Jego miłosierna miłość do
człowieka.
Każda z tych formuł ma swoją wymowę. Pierwsza – dosadna, uczy
realizmu i zmusza do refleksji nad życiem człowieka. Druga – zachęca do
prawdziwej pokuty i odmiany życia w duchu Ewangelii. Obrzęd posypania
głów popiołem rozpoczyna wielkie dzieło odnowy życia.
11 lutego, w dniu Wspomnienia Matki Bożej z Lourdes, w Kościele obchodzony jest Światowy Dzień Chorego, dla którego w tym roku Ojciec Święty Franciszek ustanowił hasło: „Nadzieja zawieść nie może” (Rz5,5). Tego dnia w naszym kościele, podczas Mszy św. o godz. 18:00, będzie udzielany sakrament namaszczenia chorych. Przed Mszą św. będzie okazja do spowiedzi. Zachęcamy do skorzystania z tego dobrodziejstwa, a tych, którzy mają w swoich rodzinach i w swoim sąsiedztwie chorych, prosimy o poinformowanie ich o tej możliwości i o pomoc w dotarciu do kościoła. Poniżej zamieszczamy treść tegorocznego orędzia Papieża Franciszka na XXXIII Światowy Dzień Chorego.
ORĘDZIE OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA Z OKAZJI XXXIII ŚWIATOWEGO DNIA CHOREGO
„Nadzieja zawieść nie może” (Rz 5, 5) i umacnia nas w ucisku
Drodzy Bracia i Siostry!
Obchodzimy XXXIII Światowy Dzień Chorego w Roku Jubileuszowym 2025, w
którym Kościół zaprasza nas, abyśmy stali się „pielgrzymami nadziei”.
Towarzyszy nam w tym Słowo Boże, które za pośrednictwem Św. Pawła
przekazuje nam przesłanie wielkiej zachęty: „Nadzieja zawieść nie może” (Rz 5, 5), co więcej umacnia nas w ucisku.
Są to słowa pocieszające, ale mogą jednak rodzić pewne pytania,
zwłaszcza w tym, kto cierpi. Na przykład: jak pozostać mocnym, gdy
jesteśmy dotknięci poważnymi chorobami, powodującymi kalectwo,
wymagającymi być może leczenia, którego koszty przekraczają nasze
możliwości? Jak to uczynić, gdy oprócz naszego cierpienia widzimy
cierpienie tego, kto nas kocha, i który choć jest blisko nas, czuje się
bezsilny, aby nam pomóc? We wszystkich tych okolicznościach odczuwamy
potrzebę wsparcia większego od nas: potrzebujemy pomocy Boga, Jego
łaski, Jego Opatrzności, tej siły, która jest darem Jego Ducha (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1808).
Zatrzymajmy się więc na chwilę, aby zastanowić się nad obecnością
Boga blisko tych, którzy cierpią, szczególnie w trzech aspektach, które
ją charakteryzują: spotkanie, dar i dzielenie się.
1. Spotkanie. Kiedy Jezus wysyła siedemdziesięciu dwóch uczniów na misję (por. Łk
10, 1-9), zachęca ich, aby mówili chorym: „Przybliżyło się do was
królestwo Boże” (w. 9). To znaczy, prosi ich, aby pomogli im znajdować
nawet w słabości, jakkolwiek bolesnej i trudnej do zrozumienia, szansę
do spotkania z Panem. Rzeczywiście, w czasie choroby, jeśli z jednej
strony odczuwamy całą naszą kruchość stworzenia – fizyczną, psychiczną i
duchową – to z drugiej strony doświadczamy bliskości i współczucia
Boga, który w Jezusie podzielił nasze cierpienia. On nas nie opuszcza i
często zaskakuje nas darem wytrwałości, o której nigdy byśmy nie
pomyśleli, a której sami nigdy byśmy nie zdobyli.
Choroba staje się więc okazją do spotkania, które nas przemienia, do
odkrycia niewzruszonej skały, do której możemy się zakotwiczyć, aby
stawić czoła burzom życia. Jest to doświadczenie, które nawet w
wyrzeczeniu czyni nas silniejszymi, ponieważ jesteśmy bardziej świadomi,
że nie jesteśmy sami. Z tego powodu mówi się, że cierpienie zawsze
niesie ze sobą tajemnicę zbawienia, ponieważ pozwala doświadczyć
bliskiego i realnego pocieszenia pochodzącego od Boga, aż do „poznania
pełni Ewangelii ze wszystkimi jej obietnicami i życiem” (Św. Jan Paweł
II, Przemówienie do młodzieży, Nowy Orlean, 12 września 1987 r.).
2. I to prowadzi nas do drugiego punktu refleksji: do daru.
Istotnie, nigdy, tak bardzo jak w cierpieniu, nie uświadamiamy sobie, że
wszelka nadzieja pochodzi od Pana, a zatem jest przede wszystkim darem,
który należy przyjąć i pielęgnować, pozostając „wiernymi wierności
Boga”, według pięknego wyrażenia Madeleine Delbrêl (por. La speranza è una luce nella notte, Città del Vaticano 2024, Prefazione).
Ponadto, tylko w zmartwychwstaniu Chrystusa wszelki nasz los znajduje
swoje miejsce w nieskończonym horyzoncie wieczności. Jedynie z Jego
Paschy pochodzi pewność, że „ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani
Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co
wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie
zdoła nas odłączyć od miłości Boga” (Rz 8, 38-39). A z tej
„wielkiej nadziei” wypływa każdy inny promyk światła, dzięki któremu
można przezwyciężyć życiowe próby i przeszkody (por. Benedykt XVI, Enc. Spe salvi,
27.31). Nie tylko to, ale Zmartwychwstały idzie także z nami, stając
się naszym towarzyszem podróży, jak dla uczniów z Emaus (por. Łk
24,13-53). Podobnie jak oni, my również możemy podzielić się z Nim
naszym zagubieniem, naszymi niepokojami i naszymi rozczarowaniami,
możemy słuchać Jego Słowa, które nas oświeca i rozpala nasze serce, i
rozpoznać Go obecnego w łamaniu Chleba, dostrzegając w Jego przebywaniu z
nami – pomimo granic teraźniejszości – owo „ponad”, które stając się
bliskie, przywraca nam odwagę i ufność.
3. I tak dochodzimy do trzeciego aspektu – do dzielenia się.
Miejsca, w których cierpimy, są często miejscami dzielenia się, gdzie
wzajemnie się ubogacamy. Ileż razy, przy łóżku chorego uczymy się
nadziei! Ileż razy, stojąc blisko tych, którzy cierpią, uczymy się
wierzyć! Ileż razy, pochylając się nad potrzebującymi, odkrywamy miłość!
A więc, uświadamiamy sobie, że jesteśmy „aniołami” nadziei, posłańcami
Boga, jedni dla drugich, wszyscy razem: chorzy, lekarze, pielęgniarki,
członkowie rodzin, przyjaciele, kapłani, zakonnicy i zakonnice; tam
gdzie jesteśmy: w rodzinach, przychodniach, domach opieki, w szpitalach i
w klinikach.
I ważne jest, abyśmy potrafili uchwycić piękno i znaczenie tych
spotkań łaski i nauczyli się zapisywać je w duszy, aby o nich nie
zapomnieć: aby zachować w sercu życzliwy uśmiech pracownika służby
zdrowia, wdzięczne i ufne spojrzenie pacjenta, wyrozumiałą i troskliwą
twarz lekarza lub wolontariusza, pełną oczekiwania i zatroskania twarz
małżonka, dziecka, wnuka lub drogiego przyjaciela. To wszystko są
światła, które warto docenić, które nawet w ciemnościach próby nie tylko
dają siłę, ale uczą prawdziwego smaku życia, w miłości i w bliskości
(por. Łk 10, 25-37).
Drodzy chorzy, drodzy bracia i siostry, którzy służycie pomocą cierpiącym, w tym Roku Jubileuszowym
odgrywacie bardziej niż kiedykolwiek szczególną rolę. Wasze podążanie
razem jest bowiem znakiem dla wszystkich, „hymnem na cześć ludzkiej
godności, pieśnią nadziei” (Bulla Spes non confundit,
11), której głos wykracza daleko poza sale i łóżka miejsc opieki, w
których się znajdujecie, pobudzając i zachęcając do miłości „zgodny chór
całego społeczeństwa” (tamże), w harmonii niekiedy trudnej do
osiągnięcia, ale właśnie dlatego najbardziej słodkiej i mocnej, zdolnej
wnieść światło i serdeczność tam, gdzie ich najbardziej potrzeba.
Cały Kościół dziękuje wam za to! Ja również to czynię i modlę się za
was, powierzając was Maryi, Uzdrowieniu Chorych, poprzez słowa, z
którymi wielu braci i sióstr zwracało się do Niej w potrzebie:
Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona.
Błogosławię was wraz z waszymi rodzinami i bliskimi i proszę, abyście nie zapomnieli modlić się za mnie.
Rzym, u Świętego Jana na Lateranie, dnia 14 stycznia 2025 r.