Uroczystość tę wprowadził do liturgii Kościoła katolickiego papież Pius XI na zakończenie roku jubileuszowego dnia 11 grudnia 1925. Nakazał nadto, aby we wszystkich kościołach tego dnia po nabożeństwie głównym przed wystawionym Najświętszym Sakramentem odmówiono litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu. Nowa liturgia (od roku 1969) przeniosła to święto na ostatnią niedzielę roku kościelnego dla podkreślenia, że wszystko, co rodzaj ludzki w nadprzyrodzonym i przyrodzonym porządku posiada i czego się spodziewa, ma swój początek i mieć będzie swój chwalebny koniec w Jezusie Chrystusie. Episkopat polski z okazji 50-lecia ustanowienia tego święta wydał w roku 1975 List pasterski.
Dlaczego Chrystus Król?
Wydawałoby się, że podkreślanie tytułu królewskiego dzisiaj jest nieaktualne. Wszystkie bowiem królestwa ziemskie poszły w cień, a tam, gdzie zachowały się, są raczej czcigodnymi zabytkami przeszłości. Ograbiono bowiem władców z wszelkiej władzy, zostawiając im bardzo wąski zakres ich obowiązków w reprezentacji.
Gdy chodzi o osobę Jezusa Chrystusa wydaje się tym bardziej dziwne. Nigdy bowiem korony królewskiej nie nosił, berła nie trzymał w ręku, nie zasiadał także nigdy na tronie królewskim.
A jednak ten tytuł Panu Jezusowi najzupełniej się należy i to w zakresie, jakim nie dysponował żaden władca świata. Pociąga on też za sobą doniosłe konsekwencje. Oto powody, dla których papież uważał za sprawę nader aktualną to święto wprowadzić:
Władcy ziemscy nabywają tytuł królewski: przez dziedziczenie, nominację i podbój. Wszystkie trzy tytuły dają Jezusowi Chrystusowi pełne prawo do korony i najwyższej władzy. Jako człowiek, w swej ludzkiej naturze, pochodził on przecież w prostej linii od króla Izraela, Dawida. Wykazują to Ewangeliści podając Jego rodowód, przypominając Jego drzewo genealogiczne (Mt 1,5-16; Łk 3,23-38). W narodzie wybranym ta prawda była tak pospolicie znana, że powszechnie nazywano Go wprost „Synem Dawida” (Mt 22,41-46; Mk 12,35-37; Łk 1,27,32; 20,41-44; 2 Tm 2,8; Ap 22,16). Tak więc z krwi i dziedziczenia miał prawo Chrystus Pan do tytułu Króla. A przecież Jezus Chrystus nie był li tylko Człowiekiem. Jest on Synem Bożym, naturą równy Bogu, drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej. Jako taki jest Panem nieba i ziemi, Panem najwyższym i absolutnym, wobec którego wszelkie królestwa ziemskie są nieporównywalne. Aby to powszechne władztwo Jezusa Chrystusa podkreślić, słusznie nowa liturgia dodała do tytułu „Król” dopełniacz – „wszechświata”. To dopiero w pełni wyjaśnia zakres Chrystusowego panowania.
Królowie ziemscy zdobywają również tron drogą podboju. Ten tytuł także przysługuje Panu Jezusowi. Chociaż bowiem nigdy nie walczył orężem i nie przelewał cudzej krwi dla zdobycia władzy, to jednak przelał własną krew dla zbawienia rodzaju ludzkiego. Chrystus powiedział do Nikodema: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14). Najpiękniej tę prawdę, że jesteśmy zdobyczą Chrystusa, wypowiedział św. Piotr Apostoł: „Wiecie bowiem, że (…) zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1 P 1,18-19)